PROLOGUE
Biedna mała dziewczynka. Sama w środku wielkiego miasta. Warto jeszcze dodać, że to była zima. Natalsa stała przemarźnięta przed katedrą tak wielką, że gdy unosiła swą małą główkę, nie potrafiła ujrzeć nic poza nią (katedrą oczywiście). W pewnym momencie podszedł do niej wątły chłopczyk, a ona od razu poczuła, że to będzie jej przyjaciel na całe życie.
- Cześć, może pójdziesz ze mną. Jesteś taka sama i przemarźnięta. - zagadnął chłopczyk.
- Tak jestem mała i przemarźnięta i do tego jeszcze bardzo słaba, pójdę z tobą. A ty zostaniesz moim przyjacielem. Na dobre i na złe.
- Dobrze - odrzekł dziarsko chłopczyk i razem odeszli, znikając powoli w bieli gęstego śniegu.
Przyjaźń niejedno ma imię, a w tym przypadku okazało się, że nie ma żadnego,
gdyż chłopczyk był źle wychowany i zapomniał się przedstawić.
Dziewczynka z resztą też.